Nie raz na pewno stałyście godzinami przed szafą wypchaną ubraniami, prawda? Tak, ja teraz stałam przed tym moim małym dylematem.
Dziś miała się odbyć impreza zakańczająca rok szkolny. Tuż po rozdaniu świadectw popędziłam do domu najszybciej jak to było możliwe, stanęłam przed komodą wyrzucając jej zawartość na środek pokoju przeglądając wszystko po kolei, a później stanęłam przed szafą przebierając wieszakami. Więc tak oto jestem, stojąc tu pod ponad 3 godzin, nie wiedząc w co się ubrać.
-Victoria, zbieraj się! Ronnie już przyjechała! - usłyszałam donośny, piskliwy głos mojej mamy dobiegajacy z dolnej części domu.
- Wpuść ja, nie jestem jeszcze gotowa! - odpowiedziałam jej również krzykiem. Zaraz po tym usłyszałam charakterystyczny trzask drzwiami dochodzący z dołu, a następnie tupot stóp z korytarza świadczący o tym, że ktoś wchodził właśnie po schodach.
Podniosłam z nogi czarną, obcisłą, sięgającą do połowy uda spódniczkę, która krzątała się gdzieś pod moimi nogami. Spódniczka była z wyższym stanem, wiec pomyślalam, że mogę ubrać pod nią zwykły, kolorowy top. Zaczęłam ponownie przeszukiwać zawartość szafy, kiedy nagle do pokoju wpadła Veronica - moja najlepsza przyjaciółka. Ubrana była w morelową, obcisłą sukienkę na ramiączkach, podobnie jak moja spódniczka-do połowy uda, a na to miała założony długi, czarny, kaszmirowy kardigan, włosy miała rozpuszczone, delikatne kreski na oczach i bezbarwny błyszczyk. Wylgądała nieziemsko.
- Pomóż mi coś do niej wybrać - mruknęłam tylko rzucając spódniczkę w stronę przyjaciółki i wróciłam do przeglądania sterty ubrań rozłożonej tym razem na łóżku.
- Może to? - zapytała Ronnie podnosząc fioletowy top z jakimś nadrukiem.
- Nic z nadrukiem - pokręciłam głową i podniosłam morelową bluzkę z długim rękawem - i nic z długim rękawem - dodałam mówiąc jakby sama do siebie, po czym ją odrzuciłam. Po chwili usłyszałam za sobą klaśnięcie w dłonie, na co się odwróciłam w stronę Ronnie. Dziewczyna trzymała w ręku białą bluzkę na ramiączkach w przeróżne wzorki w tym samym kolorze. Bluzka wyglądała - jak to sama kiedyś określiłam - jak obrus, sięgała mi ledwo do bioder, ale bardzo ją lubiłam, nie mogłam uwierzyć w to, że o niej zapomniałam. Chwilę jednak stałam i zastanawiałam się, czy ubranie jej będzie dobrym pomysłem, kiedy nagle usłyszałam zniecierpliwiony głos mojej przyjaciółki, każący mi się pospieszyć.
- Okej, okej - westchnęłam sfrustrowana przewracając oczami, po czym złapałam w rękę spódniczkę, bluzkę i jasną, cienką, krótką, jeansową kurtkę i pokierowałam się do łazienki, która znajdowała się na przeciwko mojego pokoju. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania, odświeżyłam i zarzuciłam nowe ciuchy stwierdzając, że nie wyglądam najgorzej. Następnie złapałam za tusz do rzęs i przejechałam nim dwa razy po rzęsach na górnej powiece, po czym wzięłam korektor i zakryłam nim popękane naczynka. Zaraz po tym, rozwiązałam włosy, których nie miałam siły już dziś prostować, więc pozostawiłam swoje uporczywe fale swobodnie zwisające z moich ramion. Włosy nie były poplątane, wręcz przeciwnie - wyglądałam porządnie, więc uznałam rozczesywanie ich za zbędne. Wyrównałam jedynie przedziałek na środku i musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem, który delikatnie zabarwił je na czerwono. Wybiegłam z łazienki zapominając o gaszeniu światła, więc musiałam się wrócić i je zgasić, po czym szybkim krokiem wróciłam do przyjaciółki.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojej małej, brązowej torebki. Zauważyłam ją na komodzie. podeszłam więc już spokojniej i spakowałam do niej telefon, klucze i pomadkę, oraz zgarnełam z półki mojego Alcatela.
- Chodź, idziemy - machnęłam ręką w stronę drzwi zwracając się do przyjaciółki. Kiedy nie uzyskałam żadnej odpowiedzi z jej strony, zmarszczyłam brwi przyglądając się jej otępiałemu wyrazowi twarzy. - No co? - zapytałam tupiąc nogą i czekając na jej reakcję.
- Ale żeś się wystroiła - parsknęła po chwili szczerząc się od ucha do ucha.
- Tak, tak - machnęłam lekceważąco ręką siląc sie na obojętność, podczas gdy w środku szalałam z radości. Uwielbiam gdy ktoś prawi mi komplementy - a teraz chodź! - złapałam ją za dłoń i pociągnełam w stronę schodów. W przedpokoju ubrałam czarne botki wystające lekko za kostkę i założyłam je uprzednio ubierając na bose stopy czarne stopki. Wstałam i kiwnęłam głową do przyjaciółki, która już czekała gotowa przy wyjściu. Na ten znak otworzyła drzwi i wskoczyła do auta mojego taty.
Na miejscu czekał na nas nasz przyjaciel Connor. Od razu rozpromienił się na nasz widok i do nas podbiegł.
- Nareszcie! Ile można na was czekać? - starał się udawać obrażonego, po czym roześmiał się i przytulił Veronicę na przywitanie.
- To jej wina - odburknęłam Ronnie wskazując palcem na mnie, gdy Connor już się od niej odczepił. Wówczas skupił całą swoją uwagę na mojej osobie. Zlustrował mnie wzrokiem od góry, do dołu i z powrotem do góry zatrzymując swój wzrok na moich lekko czerwonych ustach. Chłopak oblizał wargi.
Wiedziałam,że mu się podobam, każdy to wiedział, ale miałam nadzieję, że to chwilowe. Myliłam się. Con spuścił wzrok, po czym odchrząknął i zrobił kilka kroków w moją stronę, by chwilę później zamknąć mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Hej, Vicky - mruknął. W odpowiedzi otuliłam go rękoma w pasie, a brodę oparłam o zagłębienie w podstawie jego szyi. - Tęskniłem - wyszeptał tak, aby było słyszalne to tylko dla naszej dwójki. Przymknęłam oczy czując ukłucie bólu oraz za razem szczęscia.
- Nie widzieliśmy się tylko tydzień.. - odszepnęłam nerwowo się podśmiewając.
- Dobrze wiesz, że dla mnie to prawie jak wieczność. - rozluźnił uścisk odchylając się tak, aby móc na mnie spojrzeć. Miał radosny wyraz twarzy, jak zawsze. Jego roześmiane, niebieskie oczy - moje ulubione. - Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się czując jak na moje policzki wkrada się rumieniec - Ja za tobą też tęskniłam - powiedziałam nieco pewniej mierzwiąc chłopakowi włosy.
- Słodycz słodyczą, ale moglibyście się od siebie odkleić i wejść w końcu do środka? - zapytała zniecierpliwiona Ronnie. Podejrzewam ją o pierwszy dzień okresu. Wydaje mi się dzisiaj wyjątkowo drażliwa i zniecierpliwiona.
- Już, już, zazdrośnico - zaśmiałam się rozbawiona jej dzisiejszym zdenerwowaniem i pogładziłam Cona wierzchem dłoni po policzku, a następnie chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą przekraczając próg domu Martinsów.
Cała nasza trójka oczywiście od razu rzciła się na stół zastawiony wszelakimi alkoholowymi napojami. Dzisiaj Connor miał mieć swój pierwszy występ przed większą publiką, więc potrzebowaliśmy wsparcia w postaci alkoholu, by chociaż trochę się odstresować. Byłam ogromnie podekscytowana tym, ze Con w końcu zrobi pewien krok w kierunku spełnienia swoich marzeń, czego nie można powiedzieć o mnie, ale mimo wszystko miałam pewne złe przeczucia co do dzisiejszego wieczoru.
Gdy wybiła godzina 22, kiedy ludzie nie byli jeszcze wystarczająco wstawieni by nie móc kontaktować, Con schwytał gitarę i zaczął podłączanie sprzętu do wzmacniaczy i zasilania. Wówczas na podest wszedł gospodarz imprezy - Jerry Martins i zapowiedział występ Connora. Gdy Jerry zszedł, na podest wkroczył Con, który starał się sprawiać wrażenie wyluzowanego, jednakże nawet po tej ilości alkoholu którą w siebie wlał nie zdołał opanować trzęsących się rąk.
- Witajcie - odezwał się Con lekko zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął pozbywając się uporczywej chrypki. - Jestem Connor, jak już pewnie się domyśliliście i zamierzam dla was dziś zaprezentować jeden utwór, który jest dla mnie bardzo sentymentalny, mam nadzieję, że wam się spodoba. - uśmiechnął się do publiczności, po czym odszedł na moment, by ustawić krzesło na podeście i dopasować statyw. Po chwili brzdąknął w struny gitary, by sprawdzić głośność i strojenie. Uniósł głowę, przełknął ślinę i zaczął szukac mnie wzrokiem. Podniosłam dyskretnie rękę i pomachałam do niego, by zwrócić jego uwagę. Gdy mnie zauważył kiwnął głową i przełknął ślinę. Nawet z tej odległości widziałam strach w jego oczach. Connor zaczął grać po chwili dołączając do tego śpiew.
[piosenka]
- You know I'm not one to break promises - rozpoczął nisko i spokojnie. Jedna z moich ulubionych piosenek. Byłam z niego tak ogromnie dumna, że oczy zaczęły mi zachodzić łzami. Nie potrafiłam odciągnąć od niego wzroku. Całą swoją uwagę skupiłam tylko na nim. Przez całą piosenkę zakrywałam sobie ręką buzię, by nie wydusić z siebie żadnego niechcianego dźwięku. -And it feels like I am just too close to love you, so I'll be on my way - dokończył nisko przyprawiając mnie o ciarki i brzdąknął ostatni raz w struny.
Nagle rozległy się oklaski, piski i wiwaty. Connor podziękował, ukłonił się, odłączył sprzęt zostawiając tam swojego białego akustyka i zeskoczył z podestu biegnąc w moją stronę.
- Vicks, widziałaś to? - krzyknął podbiegając. Jednym ruchem objął rękoma moje uda i mnie uniósł. Zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Tak, Connie, widziałam! - złapałam jego twarz w dłonie i przytuliłam do siebie - jestem z Ciebie taka dumna - dodałam, gdy czułam, że odstawia mnie z powrotem na ziemię.
- Dzięki - uśmiechnął się szeroko ukazując proste zęby - Gdzie się podziała Ronnie? Nie widziałem jej przed występem.
- Ja też - odparła, zamyślona - Pewnie gdzieś łazi za Jerrym, wiesz jak on się jej podoba.
- Tak, wiem. - odpowiedział smutno.
- Napijemy się jeszcze? Świetnie Ci poszło, trzeba to oblać. - zaśmiałam się ciągnąc chłopaka w stronę stołu z alkoholem, jednak zamiast zbliżać się do celu, zostałam pociągnięta do tyłu i przygwożdżona do czyjegoś miękkiego ciała.
- Con? - zapytałam niepewnie - Co ty wyprawiasz? - zaśmiałam się myśląc, że zaraz wykręci jakiś numer. W odpowiedzi zostałam jedynie odwrócona w stronę chłopaka, a tuż po tym poczułam na sobie czyjeś gorące usta wpijające się w moje. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Connor stał i przylegał do mnie ustami z zamkniętymi oczami jak gdyby nigdy nic. Przez pierwszą chwilę poddałam się temu, ale zaraz uświadomiłam sobie, że Connor to przecież mój przyjaciel, a przyjaciele takich rzeczy sobie nie robią. "You know I'm not one to break promises" (tłum. "Wiesz, że nie jestem tym, który łamie obietnice") , tak, jasne!
Odepchnęłam go od siebie kręcąc głową z obrzydzeniem nie dowierzając, że posunął się do czegoś takiego. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy na tłumaczenie się. Rzuciłam się biegiem w kierunku drzwi tarasowych, by znaleźć Veronicę. Tak jak przypuszczałam siedziała na sofie i podrywała jakiegoś kujona, który nie wykazywał zbytniego zainteresowania jej osobą.
- Ronnie - wydyszałam - Ronnie, stało się coś złego. - przełknełam ślinę.
- Co takiego? - wstała z kanapy wyraźnie zainteresowana, wówczas jej towarzysz ulotnił się jak najprędzej tylko potrafił.
- Connor mnie pocałował - wykrztusiłam.
- O nie - westchnęła kręcąc głową i opuszczając rece - Jak to?
Opowiedziałam jej w skrócie moją opinię na temat jego występu i całe zdarzenie po nim.
Niby nic się nie stało, ale jednak ten gest mnie zranił, Connor naruszył pewną granicę, do której, dobrze wiedział, lepiej się nie zbliżać. Zranił nie tylko mnie, ale i siebie. Myślałam, że juz dawno to sobie wyjaśniliśmy, ale jednak on nic z tego nie wywnioskował.
Łzy mnie nie słuchały i same spływały po moich policzkach. Ronnie od razu gdy skończyłam opowiadać chwyciła mnie za rękę i zaproponowała, żebym została u niej, wówczas będziemy mogły przedyskutowac to wszystko na spokojnie.
- Okej, okej - westchnęłam sfrustrowana przewracając oczami, po czym złapałam w rękę spódniczkę, bluzkę i jasną, cienką, krótką, jeansową kurtkę i pokierowałam się do łazienki, która znajdowała się na przeciwko mojego pokoju. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania, odświeżyłam i zarzuciłam nowe ciuchy stwierdzając, że nie wyglądam najgorzej. Następnie złapałam za tusz do rzęs i przejechałam nim dwa razy po rzęsach na górnej powiece, po czym wzięłam korektor i zakryłam nim popękane naczynka. Zaraz po tym, rozwiązałam włosy, których nie miałam siły już dziś prostować, więc pozostawiłam swoje uporczywe fale swobodnie zwisające z moich ramion. Włosy nie były poplątane, wręcz przeciwnie - wyglądałam porządnie, więc uznałam rozczesywanie ich za zbędne. Wyrównałam jedynie przedziałek na środku i musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem, który delikatnie zabarwił je na czerwono. Wybiegłam z łazienki zapominając o gaszeniu światła, więc musiałam się wrócić i je zgasić, po czym szybkim krokiem wróciłam do przyjaciółki.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojej małej, brązowej torebki. Zauważyłam ją na komodzie. podeszłam więc już spokojniej i spakowałam do niej telefon, klucze i pomadkę, oraz zgarnełam z półki mojego Alcatela.
- Chodź, idziemy - machnęłam ręką w stronę drzwi zwracając się do przyjaciółki. Kiedy nie uzyskałam żadnej odpowiedzi z jej strony, zmarszczyłam brwi przyglądając się jej otępiałemu wyrazowi twarzy. - No co? - zapytałam tupiąc nogą i czekając na jej reakcję.
- Ale żeś się wystroiła - parsknęła po chwili szczerząc się od ucha do ucha.
- Tak, tak - machnęłam lekceważąco ręką siląc sie na obojętność, podczas gdy w środku szalałam z radości. Uwielbiam gdy ktoś prawi mi komplementy - a teraz chodź! - złapałam ją za dłoń i pociągnełam w stronę schodów. W przedpokoju ubrałam czarne botki wystające lekko za kostkę i założyłam je uprzednio ubierając na bose stopy czarne stopki. Wstałam i kiwnęłam głową do przyjaciółki, która już czekała gotowa przy wyjściu. Na ten znak otworzyła drzwi i wskoczyła do auta mojego taty.
Na miejscu czekał na nas nasz przyjaciel Connor. Od razu rozpromienił się na nasz widok i do nas podbiegł.
- Nareszcie! Ile można na was czekać? - starał się udawać obrażonego, po czym roześmiał się i przytulił Veronicę na przywitanie.
- To jej wina - odburknęłam Ronnie wskazując palcem na mnie, gdy Connor już się od niej odczepił. Wówczas skupił całą swoją uwagę na mojej osobie. Zlustrował mnie wzrokiem od góry, do dołu i z powrotem do góry zatrzymując swój wzrok na moich lekko czerwonych ustach. Chłopak oblizał wargi.
Wiedziałam,że mu się podobam, każdy to wiedział, ale miałam nadzieję, że to chwilowe. Myliłam się. Con spuścił wzrok, po czym odchrząknął i zrobił kilka kroków w moją stronę, by chwilę później zamknąć mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Hej, Vicky - mruknął. W odpowiedzi otuliłam go rękoma w pasie, a brodę oparłam o zagłębienie w podstawie jego szyi. - Tęskniłem - wyszeptał tak, aby było słyszalne to tylko dla naszej dwójki. Przymknęłam oczy czując ukłucie bólu oraz za razem szczęscia.
- Nie widzieliśmy się tylko tydzień.. - odszepnęłam nerwowo się podśmiewając.
- Dobrze wiesz, że dla mnie to prawie jak wieczność. - rozluźnił uścisk odchylając się tak, aby móc na mnie spojrzeć. Miał radosny wyraz twarzy, jak zawsze. Jego roześmiane, niebieskie oczy - moje ulubione. - Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się czując jak na moje policzki wkrada się rumieniec - Ja za tobą też tęskniłam - powiedziałam nieco pewniej mierzwiąc chłopakowi włosy.
- Słodycz słodyczą, ale moglibyście się od siebie odkleić i wejść w końcu do środka? - zapytała zniecierpliwiona Ronnie. Podejrzewam ją o pierwszy dzień okresu. Wydaje mi się dzisiaj wyjątkowo drażliwa i zniecierpliwiona.
- Już, już, zazdrośnico - zaśmiałam się rozbawiona jej dzisiejszym zdenerwowaniem i pogładziłam Cona wierzchem dłoni po policzku, a następnie chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą przekraczając próg domu Martinsów.
Cała nasza trójka oczywiście od razu rzciła się na stół zastawiony wszelakimi alkoholowymi napojami. Dzisiaj Connor miał mieć swój pierwszy występ przed większą publiką, więc potrzebowaliśmy wsparcia w postaci alkoholu, by chociaż trochę się odstresować. Byłam ogromnie podekscytowana tym, ze Con w końcu zrobi pewien krok w kierunku spełnienia swoich marzeń, czego nie można powiedzieć o mnie, ale mimo wszystko miałam pewne złe przeczucia co do dzisiejszego wieczoru.
Gdy wybiła godzina 22, kiedy ludzie nie byli jeszcze wystarczająco wstawieni by nie móc kontaktować, Con schwytał gitarę i zaczął podłączanie sprzętu do wzmacniaczy i zasilania. Wówczas na podest wszedł gospodarz imprezy - Jerry Martins i zapowiedział występ Connora. Gdy Jerry zszedł, na podest wkroczył Con, który starał się sprawiać wrażenie wyluzowanego, jednakże nawet po tej ilości alkoholu którą w siebie wlał nie zdołał opanować trzęsących się rąk.
- Witajcie - odezwał się Con lekko zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął pozbywając się uporczywej chrypki. - Jestem Connor, jak już pewnie się domyśliliście i zamierzam dla was dziś zaprezentować jeden utwór, który jest dla mnie bardzo sentymentalny, mam nadzieję, że wam się spodoba. - uśmiechnął się do publiczności, po czym odszedł na moment, by ustawić krzesło na podeście i dopasować statyw. Po chwili brzdąknął w struny gitary, by sprawdzić głośność i strojenie. Uniósł głowę, przełknął ślinę i zaczął szukac mnie wzrokiem. Podniosłam dyskretnie rękę i pomachałam do niego, by zwrócić jego uwagę. Gdy mnie zauważył kiwnął głową i przełknął ślinę. Nawet z tej odległości widziałam strach w jego oczach. Connor zaczął grać po chwili dołączając do tego śpiew.
[piosenka]
- You know I'm not one to break promises - rozpoczął nisko i spokojnie. Jedna z moich ulubionych piosenek. Byłam z niego tak ogromnie dumna, że oczy zaczęły mi zachodzić łzami. Nie potrafiłam odciągnąć od niego wzroku. Całą swoją uwagę skupiłam tylko na nim. Przez całą piosenkę zakrywałam sobie ręką buzię, by nie wydusić z siebie żadnego niechcianego dźwięku. -And it feels like I am just too close to love you, so I'll be on my way - dokończył nisko przyprawiając mnie o ciarki i brzdąknął ostatni raz w struny.
Nagle rozległy się oklaski, piski i wiwaty. Connor podziękował, ukłonił się, odłączył sprzęt zostawiając tam swojego białego akustyka i zeskoczył z podestu biegnąc w moją stronę.
- Vicks, widziałaś to? - krzyknął podbiegając. Jednym ruchem objął rękoma moje uda i mnie uniósł. Zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Tak, Connie, widziałam! - złapałam jego twarz w dłonie i przytuliłam do siebie - jestem z Ciebie taka dumna - dodałam, gdy czułam, że odstawia mnie z powrotem na ziemię.
- Dzięki - uśmiechnął się szeroko ukazując proste zęby - Gdzie się podziała Ronnie? Nie widziałem jej przed występem.
- Ja też - odparła, zamyślona - Pewnie gdzieś łazi za Jerrym, wiesz jak on się jej podoba.
- Tak, wiem. - odpowiedział smutno.
- Napijemy się jeszcze? Świetnie Ci poszło, trzeba to oblać. - zaśmiałam się ciągnąc chłopaka w stronę stołu z alkoholem, jednak zamiast zbliżać się do celu, zostałam pociągnięta do tyłu i przygwożdżona do czyjegoś miękkiego ciała.
- Con? - zapytałam niepewnie - Co ty wyprawiasz? - zaśmiałam się myśląc, że zaraz wykręci jakiś numer. W odpowiedzi zostałam jedynie odwrócona w stronę chłopaka, a tuż po tym poczułam na sobie czyjeś gorące usta wpijające się w moje. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Connor stał i przylegał do mnie ustami z zamkniętymi oczami jak gdyby nigdy nic. Przez pierwszą chwilę poddałam się temu, ale zaraz uświadomiłam sobie, że Connor to przecież mój przyjaciel, a przyjaciele takich rzeczy sobie nie robią. "You know I'm not one to break promises" (tłum. "Wiesz, że nie jestem tym, który łamie obietnice") , tak, jasne!
Odepchnęłam go od siebie kręcąc głową z obrzydzeniem nie dowierzając, że posunął się do czegoś takiego. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy na tłumaczenie się. Rzuciłam się biegiem w kierunku drzwi tarasowych, by znaleźć Veronicę. Tak jak przypuszczałam siedziała na sofie i podrywała jakiegoś kujona, który nie wykazywał zbytniego zainteresowania jej osobą.
- Ronnie - wydyszałam - Ronnie, stało się coś złego. - przełknełam ślinę.
- Co takiego? - wstała z kanapy wyraźnie zainteresowana, wówczas jej towarzysz ulotnił się jak najprędzej tylko potrafił.
- Connor mnie pocałował - wykrztusiłam.
- O nie - westchnęła kręcąc głową i opuszczając rece - Jak to?
Opowiedziałam jej w skrócie moją opinię na temat jego występu i całe zdarzenie po nim.
Niby nic się nie stało, ale jednak ten gest mnie zranił, Connor naruszył pewną granicę, do której, dobrze wiedział, lepiej się nie zbliżać. Zranił nie tylko mnie, ale i siebie. Myślałam, że juz dawno to sobie wyjaśniliśmy, ale jednak on nic z tego nie wywnioskował.
Łzy mnie nie słuchały i same spływały po moich policzkach. Ronnie od razu gdy skończyłam opowiadać chwyciła mnie za rękę i zaproponowała, żebym została u niej, wówczas będziemy mogły przedyskutowac to wszystko na spokojnie.
________________________________________________
Dzieńdoberek. Oszukałam was trochę z tym prologiem, pojawiły się pewne komplikacje (lenistwo) i dodaję go z dłuższym opóźnieniem:)
W zakładce "Bohaterowie" pojawiła się nowa postać, którą (mam nadzieję) poznamy już w pierwszym rozdziale!
W zakładce "Bohaterowie" pojawiła się nowa postać, którą (mam nadzieję) poznamy już w pierwszym rozdziale!
Oczywiście sprostuję: tutaj cofamy się 3 lata wstecz. Piosenka którą załączyłam w linku została nagrana orginalnie 1,5roku temu, ale to nic.
Jeżeli kogoś zainteresowało opowiadanie i chciałby być informowany o dalszych rozdziałach, to proszę się zgłosić w komentarzu :)
W miarę możliwości, osoby które to czytają proszę o "rozsławienie" mojego bloga, bo jak wiadomo - dopiero zaczynam, więc każda pomoc mi się przyda, prosiłabym chociaż o napisanie jednego tweeta i wklejenie tam linku do mojego opowiadania, byłabym baaaaaardzo wdzięczna!
Miłego wieczoru, miśki! x
(@ohwowbradley)
Nieźle, zapowiada się całkiem fajnie. Myślę, że powinnaś jednak mniej uwagi poświęcać wyglądowi bohaterów i postaraj się omijać zbędne szczegóły jak, np to że bohaterka ma błyszczyk na ustach. Jeszcze tu zajrzę. xD
OdpowiedzUsuńP.S.
Zapraszam do siebie :)
http://whiteeshadee.blogspot.com/
jestem pod wielkim wrażeniem, ciekawie sie zaczęło, ale chce wiedziec gdzie Brad! No cóż, jesli zdecydujesz się dodać kolejny rozdział, proszę daj znać, jesli jet możliwość napisz do mnie na tt. @93niaii
OdpowiedzUsuńhigh5 dla Vicki za Alcatela! :D precz z iphonami!
OdpowiedzUsuńA przechodząc do prologu..
szczerze mówiąc, to trochę mnie zaskoczyłaś pod koniec, bo zapowiadało się normalnie i zwyczajnie i myślałam, że tak zostanie do końca, a tu proszę, zaskoczenie.
Con chyba nie rozumie, że takie wybryki potrafią zniszczyć przyjaźń.. :/
no nic, mam nadzieję, że wszystko będzie jednak ok i lecę czytać dalej! :)
Świetny rozdział :) Zapraszam do mnie również fanfiction o Bradley'u :)
OdpowiedzUsuń