sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 3.

Rano zeszłam na dół, bardzo zaspana, zupełnie nie ogarniając życia. Nie miałam pojęcia w czyim domu jestem i dlaczego we wczorajszych ubraniach.
W salonie, który poczęłam rozpoznawać siedział jakiś bardzo wesoły chłopak, który poprzez zabawę z ogromnym psem krzyknął do mnie "cześć". W odpowiedzi ziewnęłam coś odburkując pod nosem i machnęłam ręką kierując się do kuchni. Tam nalałam sobie soku , który znalazłam przeszukując lodówkę. Wróciłam po chwili do salonu oklapując ciężko na kanapie obok zadowolonego chłopaka.
- Jak tam? Jesteś głodna? Chcesz coś zjeść? - zasypywał mnie pytaniami kończąc zabawę z psem.
- Nie, dziękuję - odparłam beznamiętnie przypatrując się poczynaniom psa, który właśnie położył łeb na moim kolanie.
- Hej psinko - wyszczerzyłam się do psa drapiąc go za uchem.
- Jak się spało? - zapytał blondyn
- W porządku, a tobie? - zapytałam z delikatnym uśmiechem.
- Również. Słyszałem jak śpiewałaś. Właściwie wszyscy słyszeliśmy - zaśmiał się pod nosem.
- O nie - westchnęłam zasłaniając twarz dłońmi czując jak się czerwienię.
- Daj spokój, byłaś niesamowita! - dostałam od niego kuksańca w bok.
- Przesadzasz - zaśmiałam się cicho czerwieniąc się jeszcze bardziej. W tamtym momencie do salonu zszedł Brad.
- Cześć Tristan - machnął zaspany do chłopaka - i Victoria - dodał kiwając do mnie głową, po czym zniknął w kuchni. Tuż po nim do salonu wparował Connor w bardzo dobrym nastroju.
- Siemanko - przywitał się z nami  szerokim uśmiechem kiedy siadał obok mnie na kanapie. - Jak tam, maleńka?- zapytał obejmując mnie ramieniem.
- Przestań mnie tak nazywać - dałam chłopakowi kuksańca w bok.
- I tak mnie kochasz - odparł podśmiewając się po czym uszczypnął mnie w policzek.
- Jesteś nienormalny. - zaśmiałam się kręcąc głową - poza tym nie schlebiaj tak sobie.- odepchnęłam go od siebie, a on w odezwie zaczął mnie łaskotać.
- Zabieram Cię dziś na zakupy, mała, więc wstawaj.
- Ja nigdzie nie idę - wystawiłam język w kierunku Connora.
- No to Cię zaniosę - podniósł mnie z kanapy i zakręcił nami w koło.
- Ktoś tu chyba dobrze spał - wtrącił Tristan, który cały czas przyglądał się naszym poczynaniom.
- Znakomicie - odparł roześmiany Connor - Bradley - odezwał się do bruneta stojącego przy wysepce kuchennej - Z tego co pamiętam to miałeś się wybrać z nami, więc szoruj na górę się ubierać. - rozkazał. Brunet upił kolejnego łyka kawy po czym uniósł oczy ku górze i powolnym krokiem ruszył w stronę swojego pokoju.

Jak się okazało, naszemu wypadowi towarzyszył również James, który kierował samochodem. Ja i Bradley siedzieliśmy z tyłu i przez całe pół godziny nawijaliśmy jedynie o książkach i filmach jakie ostatnio obejrzeliśmy. Nie miałam pojęcia ile nas dwoje może łączyć, oraz że taki chłopak jak on może podzielać moje pasje do czytania książek.
W centrum handlowym rozdzieliliśmy się parami. Ja i James, oraz Brad i Connor, którzy poszli wypróbować jakąś nową konsolę do gier.
- Jak Ci się podobają chłopaki? - zaczął James. Uznałam to pytanie za nieco dziwne, ale pewnie nie miał pojęcia jak rozpocząć rozmowę.
- Są w porządku, ale Tristan sprawia wrażenie jakby miał swój własny świat. - uśmiechnęłam się, na co James się roześmiał.
- Bo tak w zasadzie jest, ale pomimo głupich pomysłów i swojego cholernego, wiecznego optymizmu, który, daję słowo często jest irytujący, to bardzo fajny, wrażliwy i rozhisteryzowany chłopak.
- A Brad?
- Jest w porządku. Na prawdę. - Powiedział tak, jakby starał przekonać samego siebie do własnych słów.
- Jest jakieś "ale" - zauważyłam próbując wyciągnąć z chłopaka jak najwięcej.
- Jest trochę nadpobudliwy, czasami nie potrafi panować nad emocjami, ale jest dobrym chłopakiem - odparł szybko i powrócił do przeglądania półki z powieściami S. Kinga.
Szczerze mówiąc to zaniemówiłam. Byłam mocno zaskoczona słowami Jamesa, ponieważ miałam zupełnie inne wyobrażenie o tym człowieku. Wzięłam do ręki książkę N. Sparksa i D.Browna, po czym skierowałam się do kasy, gdzie Brad i Con stali już z jakimś wielkim pudłem.

Po dosyć męczących zakupach James odwiózł mnie do domu, gdzie siedziała moja mama wyczekując mojego powrotu do domu. była zła, że jej nic nie powiedziałam o moim wypadzie do Connora, więc nie obyło się bez kazania, lecz nie dostałam żadnego szlabanu, co było miłym zaskoczeniem. Dosyć długo rozmawiałam z nią i opowiedziałam jej jak mi minął czas oraz pokazałam jej moje nowe zdobycze z dzisiejszych zakupów, po czym pobiegłam do pokoju, gdzie mogłam w końcu się zrelaksować z laptopem na kolanach. Znajoma wysłała mi link na twittera, gdzie Connor udostępnił nasze zdjęcie z przymierzalni. Brad ubrał dresy i ciemną bluzę z kapturem, Con hawajską koszulę i krótkie spodenki, a ja buty a'la glany oraz skórzaną ramoneskę, którą sobie kupiłam. Wszyscy mieliśmy miny jak idioci, ale mimo to zdjęcie bardzo mi się podobało. Podczas wspominania naszych wygłupów w sklepie usłyszałam dzwonek telefonu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę nie patrząc na nadawcę.
- Halo? - odezwałam się zachrypniętym głosem.
- Hej, stoję pod twoim domem, wpuścisz mnie?
- Uhh - zawahałam się - a kto mówi?
- Brad, ty głuptasie! - roześmiał się.
- Ok, poczekaj chwilkę. - odparłam po czym zakończyłam połączenie i zbiegłam po schodach. - Mamo, kolega wpadnie - rzuciłam do rodzicielki zanim otworzyłam chłopakowi drzwi.

Jak się okazało Brad podczas zakupów nie pytając mnie o zgodę wziął moje słuchawki z auta i zechciał mi je oddać. Niestety był z kimś umówiony, więc po 5 minutach opuścił mój dom, a ja dosłownie chwilę później dostałam sms od zastrzeżonego numeru.

"Uważaj z kim przebywasz. Pamiętaj, cicha woda brzegi rwie."

Próbowałam rozszyfrować sms'a siedząc w skupieniu przez długie 10 min, a z każdą chwilą zaczynałam bać się co raz bardziej. Zastanawiałam się czy chodzi o kogoś z The Vamps, czy może o Max'a. Zupełnie nie miałam pojęcia o co chodzi i kto mógł być nadawcą. Szybko odstawiłam telefon na biurko, jak najdalej ode mnie, zgasiłam światło i starałam się zasnąć, mimo dosyć młodej godziny. Sen jest lekarstwem na wszystko.
Następnego ranka obudziłam się zalana potem i z uczuciem odwodnienia, więc szybko sięgnęłam po butelkę wody, którą wczoraj miałam na zakupach.
W łazience przypomniałam sobie o telefonie i o tym dziwnym sms'ie. Szybko wróciłam do pokoju, złapałam za telefon i z trzęsącymi się rękoma odblokowałam ekran. Na całe szczęście nie znalazłam nigdzie żadnej nowej wiadomości, więc odetchnęłam z ulgą. Może ktoś pomylił numer?

Przez kilka kolejnych dni było cicho. Ja spotykałam się ze znajomymi i rzadko przesiadywałam w domu. Dzisiaj wieczorem byłam umówiona z Vampsami na imprezę, do której właśnie skończyłam się szykować. James zabrał mnie z domu punkt 8. Chwilę później byliśmy na imprezie u jednego ze starych znajomych Connora.
Po dwóch godzinach Connor jak i pozostali byli już podpici, ja w sumie nie odstawałam od grupy. Gdy szłam z kolejnym już drinkiem w stronę Tristana, zostałam potrącona ramieniem przez dosyć szczupłego, wysokiego chłopaka. Przez alkohol ciężko było mi rozpoznać kim on był. Chłopak burknął coś pod nosem i wytrącił mi szklankę z ręki, której zawartość automatycznie znalazła się na mojej czarnej koszuli.
- Ups - odezwał się beznamiętnie.
- Czyś ty oszalał? - krzyknęłam spoglądając na jego twarz. Chłopak uniósł głowę i nagle alkohol jakby wyparował. Poczułam się jakbym dostała zimną wodą prosto w twarz. Ciśnienie podniosło mi się jeszcze bardziej i już otwierałam usta, by go nazwyzywać, gdy usłyszałam nawoływanie Tristana. - Dupek - prychnęłam na Maximiliana obrzucając go pogardliwym spojrzeniem i wróciłam do mojego towarzysza.
Max wzbudzał we mnie tak ogromną niechęć, jak nikt nigdy. Po jakimś czasie znalazłam się u boku Bradley'a, który nawet podpity był uroczy. Zauważyłam, że nieco się do mnie przystawia, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Jedyną rzeczą, która mnie irytowała był Max, który cały czas kręcił się w pobliżu. W pewnym momencie coś mnie tknęło i dałam ponieść się chwili, Maximilian był tuż na przeciwko mnie, dzieliło nas kilka osób, ale wiedziałam, że widzi mnie doskonale. Ponad godzinne zaloty Brada chyba się opłaciły, bo nagle całkowicie zwróciłam się ku niemu i położyłam dłoń na policzku delikatnie przybliżając jego twarz do swojej. Bradley wówczas przestał gadać, za co byłam wdzięczna, bo praktycznie wcale nie zamykał buzi.  Dyskretnie zerknęłam w stronę Max'a, który nas obserwował  i ponownie zwróciłam swoją uwagę wyłącznie na Brad'a, którego twarz zaczęłam znajdować się zdecydowanie za blisko mojej, ale jak już wspomniałam, zupełnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
W końcu, po chwili nasze usta się złączyły w delikatnym pocałunku i wtedy usłyszałam szept w mojej głowie, który niósł się echem. "Suka". Starałam się na to nie zwracać uwagi. Bradley zaczął powoli pogłębiać pocałunek, który jak mi się zdawał, był darem od samego Boga. Chłopak objął mnie rękoma w talii zmniejszając dystans pomiędzy nami.
__________________________________________
Nawet nie wiem jak to skomentować, to jest beznadziejne x'D
Dziękuję za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, jesteście cudowni. Olcia, ty jesteś najlepsza! xx
Zachęcam do rozgłaszania bloga, udostępniania, komentowania. To jest ogromna motywacja i owoc mojej ciężkiej pracy.

5 komentarzy:

  1. okej,wiem ,że dałaś mi linka do tego rozdziału już dawno,a ja jestem tutaj dopiero dziś,więc bardzo przepraszam.
    to co napisałaś w notce autorskiej to benadzieja,nie możesz tak mówić o swojej pracy! twoj rozdział wcale nie jest beznadziejny i naprawdę fajnie się czyta :>

    denerwuje mnie ten Max,kurna ,bardzo mnie denerwuje... niech się nie wpieprza w nie swoje sprawy,a nie.albo co to miało być? podchodzi i wylewa zawartość szklanki na główną bohaterkę? jest niezrównoważony psychicznie czy jak> hhahaha

    czekam na nexta xx
    os.nowy rozdział na TRA już jest xx zapraszam do czytania i komentowania xx http://the-royals-academy-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam już dawno, dlatego przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale wolałam poczekać, aż będę miała chwilkę czasu więcej, bo nie chciałam, żeby ten komentarz był aż tak beznadziejny jak ostatni (chociaż i tak zapewne tak będzie). :)
    Widzę, że nasze słodziaki coraz bliżej i - nie ukrywam - bardzo mi się to podoba. ^^ Tak samo jak to, że coraz więcej Brada widzę. :D
    No ale te słowa Jamesa... Mój Bradzio nieobliczalny?? Oj. :o Chociaż w sumie... taki niegrzeczny chłopczyk może nawet bardziej pociąga. :D
    A ten sms... Hm... Mogła być to tylko kolejna intryga Maxa, bo przecież on jest jakiś chory psychicznie. 'o' Lecz z drugiej strony... To, co mówił James...
    I do tego ten pocałunek... Namieszałaś i to nieźle. :) I o to chodzi. (y)
    Rozdział wcale nie jest beznadziejny, a jedyne, do czego można się doczepić, to może to, że trochę mało się skupiłaś na samym Bradzie. Brakowało mi trochę jego dialogu z dziewczyną. Lubię sobie czytać o tym, jak się poznają, zbliżają do siebie itd., a tutaj tego nie było. No ale to tylko taki szczególik, bo jestem czepialska. :>
    Ogólnie bardzo dobrze się czytało. Masz naprawdę fajny styl. ☺
    Pozdrawiam i do następnego rozdziału (oby jak najszybciej). :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Od razu powiem, że nie słucham zespołu w którym jest Bradley, więc naprawdę nie wiem jak tutaj trafiłam. Jednak spodobało mi się i to się liczy. Masz ciekawy i oryginalny styl pisania, fajnie przedstawiasz fabułę i bohaterów, a możliwe, że dzięki tobie zacznę słuchać kolejnego fajnego zespołu, także dziękuję. Podoba mi się i będę wracała, żeby sprawdzać, czy dodałaś coś nowego. Powodzenia w dalszym pisaniu. :D

    W wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżbyś wspomniała o mnie?? *o* OMG !! <33 Hahahha ale mi teraz humor poprawiłaś ;**
    Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej lecz nie miałam dostępu do internetu :c
    Rozdział wspaniały! Jestem zauroczona Bradem więc.. Mam nadzieję, że coś między nimi będzie itd :D
    Jesteś jedną z najlepszych blogerek, pisarek (nie wiem jak nazwać to co robisz ;/ ale robisz to świetnie!)
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <33 Kocham, pozdrawiam i życzę duuużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń