Mrugnęłam kilka razy powiekami rozglądając się po pomieszczeniu. Jak się okazało, leżałam w łóżku Brada, który przyczepił się do mnie niczym pijawka. Jedną nogę miał wplątaną pomiędzy moje, głowę opartą na ramieniu, a ręką obejmował w pasie. W duchu modliłam sie żebyśmy oboje byli ubrani. Zaczęłam sie wiercić chcąc sie wygrzebać spod jego uścisku i sprawdzić w jakim staje sie znajdujemy, jednak jak sie okazało Bradley nie spał, bo zaraz podniósł głowę i wlepił we mnie swoje oczy.
- Siemasz piękna - mruknął zaspanym głosem - Jak sie spało?
- W porządku. - uśmiechnęłam sie do niego i rozejrzałam po pokoju - jak ja sie tutaj znalazłam?
- Oj mała - zaśmiał sie opierając głowę na ręce - Odleciałaś ledwo gdy weszłaś do auta, wiec pomyślałem, że najprościej będzie, gdy prześpisz sie dziś u mnie - wyjaśnił po czym ucałował mnie w czoło.
- Miło z twojej strony - oddałam mu pocałunek, jednak w policzek, co chłopak uznał za zachętę, wiec delikatnie musnął moje usta swoimi czekając na moją reakcję. Ja natomiast przymknęłam powieki i ponownie oddałam mu pocałunek, który on za chwile pogłębił. Po chwili jednak przerwał proponując śniadanie. Ochoczo przyjęłam propozycje i chwili później oboje znaleźliśmy sie już w kuchni. Bradley w bokserkach, a ja w jego czarnej, za dużej koszulce i jakichś spodenkach, które zdążyłam ubrać przed zejściem na dół. Zrobiliśmy dla wszystkich domowników po omlecie z dżemem truskawkowym.
Bradley jest zdecydowanie świetnym chłopakiem. Myślę, że mogłabym z nim być. Po południu zabrał mnie na obiecany już wcześniej wypad do kina, resztę dnia spędziliśmy w zasadzie u mnie, z resztą noc również, jednak Brad musiał wdrapywać się przez okno pół godziny po rzekomym opuszczeniu mojego domu wieczorem.
W zasadzie zachowywaliśmy się jak para. Większość czasu tej nocy spędziliśmy na całowaniu się, a dopiero koło godziny 3 zasnęliśmy.
Czułam się szczęśliwa, jednak nie na długo. 2 godziny później zostałam obudzona przez wibracje telefonu. 1 nieodebrana wiadomość. Wiedziałam czego mam się spodziewać i szczerze mówiąc wcale się nie myliłam. Znowu numer zastrzeżony.
"Ostrzegałem Cię, żebyś uważała. Sama się prosisz o kłopoty."
Zupełnie nic z tego nie rozumiałam, ale byłam przerażona. Odłożyłam telefon obok materaca i z powrotem wtuliłam się w Bradleya, który zaczął coś mruczeć pod nosem, przeciągnął się i mnie objął. Zerknęłam tylko na jego twarz. Taki spokojny i uroczy. Taki bezbronny. Przytuliłam się do niego mocniej, by poczuć ciepło jego ciała, które pozwoliło mi się nieco uspokoić.
***
Każdy kolejny dzień i każdą kolejną chwilę spędzałam z Bradleyem. A to na mieście, u mnie, w parku, u niego. Minęły już dobre 3 tygodnie od zdarzenia z imprezy. Przez ten czas wiele się nie zmieniło, jednak nie dostawałam już żadnych głupich sms'ów. Mój związek z Bradem, bo w sumie możemy się oficjalnie nazwać parą, rozwijał się w swoim należytym tempie. Jedyne czego nauczyłam się w ostatnim czasie, to jest to, że alkohol mi nie służy, ale jednak uważam, że gdyby nie to, nie miałabym takich relacji z Simpsonem na jakich jesteśmy.
Usiadłam na kanapie obok James'a, który oglądał jakieś reality show. Po krótkim czasie postanowił rozpocząć rozmowę.
- Jak wam się układa? - zapytał bez ogródek.
- Świetnie, dzięki - uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Jest dla Ciebie dobry? - palnął, po czym najwyraźniej poczuł się skrępowany i zaczął się wiercić spuszczając głowę. Kolejne dziwne pytanie z ust James'a, dlaczego mnie to nie dziwi. - Bo wiesz - odchrząknął - Jakby stanowił jakiś problem, to do mnie możesz śmiało mówić, ja go przywrócę do porządku - dodał.
- Nie, wszystko jest ok, ale to bardzo miłe z twojej strony, że się troszczysz - grzecznie podziękowałam tylko uśmiechając się słabiej.
Stwierdziłam, że James się dziwnie zachowuje, a sądziłam, że to Tristan jest odcięty od rzeczywistości.
Ciszę, która trwała kilka długich sekund przerwał Connor, który wpadł do salonu niczym huragan.
- Hej, Vickey-Mickey! - uśmiechnął się szeroko w moim kierunku podchodząc i dając mi całusa w policzek - Co słychać? Dawno Cię nie widziałem - uszczypnął mnie w policzek.
- Connor, ile razy mam Ci powtarzać, że to przezwisko wcale nie jest zabawne - upomniałam go.
No tak... Zapomniałam wspomnieć, że Little C. nic nie wie o mnie i Bradleyu. Właściwie wtajemniczony jest tylko James, co z drugiej strony nie wiem czy jest dobrą wiadomością. James, jak dla mnie, jest za bardzo bezpośredni.
W tamtym momencie do salonu wkroczył również Brad. Po jego minie zauważyłam, że chyba nie był zadowolony z poczynań Connora. Przemierzył powoli salon nie spuszczając wzroku z Ball'a, który miał go totalnie gdzieś i wepchał się między mnie, a James'a.
- Hej Connor - odezwał się cierpko.
- O, cześć Brad! - odpowiedział zadowolony Con, wciąż molestując mój policzek, który zaczynał co raz bardziej boleć. Odtrąciłam jego rękę czując ulgę i potworne szczypanie na owym policzku. Connor chyba poczuł się urażony i usiadł prosto, natomiast Brad wówczas objął mnie ramieniem w lekko zaborczym geście.
- Zwariowałeś? - szepnęłam do niego - Przecież on nic nie wie.
- No to się dowie - odparł cicho, po czym musnął moje usta.
- Jesteś chory - pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, jednak nie potrafiłam ukryć uśmiechu zadowolenia na mojej twarzy, po czym wstał i pociągnął mnie za rękę prowadząc po schodach do góry. Ledwo weszliśmy do jego pokoju, a dopadł nas Connor.
- Victoria, możemy chwilę porozmawiać na osobności?
- Jasne - odparłam całując Brada w policzek, po czym wyszłam z pokoju podążając za Connorem na koniec korytarza. - Co jest?
- Od kiedy jesteś z Bradleyem?
- Kto Ci powiedział, że w ogóle jesteśmy razem?
- Nie rób ze mnie idioty, Victoria. Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - zapytał z wyrzutem - Czy ja jestem jakimś śmieciem, że mnie tak traktujesz? - wciąż pytał unosząc się co raz bardziej - Dlaczego wszyscy szepczą za moimi plecami, wyzywają od kretynów, dlaczego? Dlaczego nie zaufałem Jamesowi gdy mi o was powiedział pierwszy raz?
- Connie.. - zaczęłam, lecz chłopak mi przerwał.
- Nie nazywaj mnie tak! - krzyknął.
- Connor - poprawiłam się czując narastającą gulę w gardle. Było mi okropnie głupio i przykro. Żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. - Przede wszystkim nie unoś się tak, bo zaraz ktyoś tu przybiegnie - urwałam myśląc nad usprawiedliwieniem.
- Gówno mnie to w tym momencie obchodzi - fuknął - Jak mogłaś? Zrobiłem coś źle? Nie ufasz mi?
- Connor, uwielbiam Cię i ufam Ci bezgranicznie, dobrze o tym wiesz!
- Jakoś zacząłem w to wątpić - rzucił wlepiając wzrok w swoje stopy.
- Więc nie wątp. Bałam się twojej reakcji po tym co się wydarzyło między nami w twoim pokoju. Bałam się, że nie zrozumiesz. - ucichłam - Poza tym nasz związek do pewnego czasu nie był w 100% pewny, w sumie to dopiero niedawno się potwierdził..
- Victoria! Gdybym ja był w jakichkolwiek kontaktach z jakąś dziewczyną to bym Ci to powiedział zanim cokolwiek by się zaczęło, nawet jeżeli nie byłbym pewny co do oficjalności związku! - wrzasnął - Zamierzałaś mi o tym w ogóle powiedzieć?
- Cóż, tak.. tylko nie dzisiaj.
- Mhm.. Ciekaw jestem kiedy - prychnął i opuścił pomieszczenie. Chwilę stałam jak wryta. Do oczu napływały mi łzy i poza smutkiem narastała we mnie wściekłość na Brada. Szybko ruszyłam jego pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
- Jesteś idiotą! - krzyknęłam do chłopaka na łóżku - przez Ciebie i twój cholerny pomysł robienia sekretu przed Connorem straciłam przyjaciela! Wszystko spieprzyłeś, ty cholerny kretynie! Boże, jaka ja byłam głupia godząc się na to.. - złapałam się za głowę - Coś ty w ogóle sobie myślał? - kontynuowałam monolog, gdy chłopak wstał z łóżka podchodząc do mnie.
- Przestaniesz się w końcu drzeć? - syknął poirytowany i ścisnął mój nadgarstek, naciskając na niego co raz mocniej. Cicho pisnęłam z bólu próbując się wyrwać z pod jego uścisku, co nie skutkowało, więc poczęłam dalej rzucać wyzwiska
- Jesteś totalnym kretynem! Idiotą! - krzyczałam chłopakowi w twarz, za co po chwili zostałam mocno spoliczkowana, tuż po tym zamilkłam, a łzy ponownie zaczęły napływać do moich oczu. Zupełnie nie rozumiałam co własnie się stało. Brad patrzył na mnie ze wściekłością wymalowaną na twarzy. Przestraszyłam się tego widoku. Moja szczęka zaczęła dygotać. Bradley zaczął delikatnie poluźniać uścisk dłoni, więc korzystając z okazji chciałam się wyrwać i obróciłam się w stronę drzwi, by wyjść z pokoju. Brad pociągnął mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- A ty gdzie się wybierasz? - wycedził przez zęby. Przełknęłam gulę w gardle i przymknęłam oczy. Nie chciałam na niego patrzeć, nie teraz. Bałam się go. Zadygotałam, otworzyłam ponownie oczy, gdy chłopak puścił moją dłoń. Chwilę stałam nieruchomo wpatrując się w jego klatkę piersiową, która unosiła się zdecydowanie zbyt szybko. Korzystając z okazji zaczęłam uciekać. Pobiegłam do drzwi szybko je otwierając i zbiegłam po schodach do salonu. Tam wpadłam prosto w objęcia przechodzącego Connora, który mnie przytrzymał, gdy potknęłam się na przedostatnim schodku.
- Zabierz mnie do domu - szepnęłam próbując złapać oddech - szybko - spojrzałam na niego błagalnie.
Con jedynie przytaknął, wziął mnie pod ramie i począł ruszać w kierunku przedpokoju, by się ubrać.
- Victoria! - usłyszałam nawoływanie Bradleya.
- Szybciej, Con - szepnęłam szarpiąc go za ramię, po czym Ball ubrał buty i szybko powędrowaliśmy w stronę auta. Pomijając to, że okropnie bałam się podczas jazdy z nim, ponieważ nie miał prawa jazdy, to przez drogę opowiedziałam mu ze łzami w oczach co się wydarzyło w pokoju Brada. Connor tego nie skomentował. Siedział spięty jakby skupiony jedynie na drodze.
Gdy weszłam do domu, nikogo tam nie było, więc odetchnęłam z ulgą i poszłam do swojego pokoju, gdzie włączyłam telewizję i skuliłam się na materacu. Bałam się włączyć laptopa, czy chociażby telefon, bo Brad mógł się do mnie zacząć dobijać, aja bałam się rozmowy z nim. Najgorszym w tej sprawie było to, że chyba zaczynałam się w nim zakochiwać, a to mocno bolało.
Pociągnęłam nogi, które objęłam rękoma, oparłam podbródek na kolanach i zaczęłam cicho szlochać przypominając sobie jego wściekłą twarz, ból który mi zadał. Pociągnęłam nosem, dotknęłam dłonią policzka w który mnie uderzył. Nadał bolał. Nie tylko szczypał, bolał. Zacisnęłam oczy i zaczęłam płakać.
__________________________________________
Oooooo cholera, sporo czasu minęło od dodania poprzedniego rozdziału.
Ten był zaplanowany na święta, albo chociaż sylwestra, ale niestety coś nie wyszło :(
Przepraszam, że większość opisów i mało akcji, ale nie mogłam się doczekać punktu kulminacyjnego, czyli akcji końcowej, więc musiałam to zrobić w ten sposób.
Znienawidzicie mnie chyba za ten rozdział, już kiedyś to mówiłam :D
Nie ma co dłużej pisać, kocham was, życzę wam abyście pierwszy semestr zdały śpiewająco i udanych ferii, obiecuję, że będę dodawać częściej. Przynajmniej się postaram, ale w większości to od was zależy.
:o <-- z taką miną to czytałam
OdpowiedzUsuńNie mogę w to uwierzyć! Dlaczego?! Bad Brad xd Ale.. To było zbyt piękne by mogło być prawdziwe ;d więc można powiedzieć, że mogłyśmy się podobnej sytuacji spodziewać xD Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział :)
Brad... ty niegrzeczny! Nie sądziłam, że to, że jest 'nieobliczalny', to tak na poważnie. :o
OdpowiedzUsuńTak słodko było na początku, a potem się wszystko zepsuło. ;-;
Sama się go teraz trochę boję... Taka nagła przemiana. Twoje opowiadanie jest pierwszym o The Vamps ze wszystkich, które czytam, mimo że słucham ich już prawie od roku, i powiem Ci, że dziwnie się czyta o moim kochanym Bardleyu takim nieobliczalnym. :D Co nie zmienia faktu, że pięknie to poprowadziłaś. Bardzo przekonująco. ;)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że komentarze szybko się uzbierają. ♥
Chciałam stworzyć cos innego niż wszyscy :) dziekuje xx
UsuńNo i przyznam szczerze, że Ci się udało. ;) x
UsuńNominowałam Cię do Liebster Award :D --> http://the-vamps-fanfiction-w-jednosci-sila.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńJednym słowem świetny , czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńBoże Brad... ale bynajmniej inna fabuła od wszystkiego co czytałam, czyt. słodki i kochany Bradzio a tu o! Wciągające <3 Kocham i czekam na next <3 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńP.S. jestem 8! <3 ♥♥♥
Jesteś 4 :*
UsuńBłagam Cię. Swojego bloga prowadzę od 11 miesięcy, tak więc doskonale rozumiem, że zależy Ci na komentarzach, ale jeśli wymagasz ich tylu praktycznie na samym początku, to musisz się liczyć z tym, że wkrótce stracisz nawet tych czytelników, których już masz, bo nie wszystkim będzie się chciało czytać historię, w której rozdziały pojawiają się raz na 1.5 miesiąca, dlatego że wiele rzeczy się po tak długim czasie zapomina. :/
UsuńPrzepraszam, jeśli Cię w jakiś sposób uraziłam, ale chciałam Ci po prostu powiedzieć, co myślę. Śledzę tę historię od bardzo dawna i naprawdę ją uwielbiam, ale jako stałej czytelniczce po prostu mi przykro, że rozdziały pojawiają się tak rzadko. Trzymaj się. ✌❤❤❤
Kochanie, ja rozumiem, ale wiem też, że to opowiadanie czyta więcej niż 5 osób, jeżeli ja wkładam w nie jakąś pracę, to miło by było jakby ktoś to docenił chociaż głupim "ekstra, czekam na next" czy coś, bo wtedy faktycznie widze, że komuś zalezy i komuś się podoba. :) Ty również się trzymaj xx
UsuńRozumiem, tylko czy w takim razie nie lepiej byłoby ‘zadbać’ o tych, którym naprawdę na rozdziałach zależy, i docenić to, że im się chciało skomentować? xo
UsuńDawaj dalej kochana!! <3 to co robisz jest świetne :) trzymaj tak dalej :D <-- cicha motywacja xd
OdpowiedzUsuńŚwietne ♥
OdpowiedzUsuń